Według kolejności chronologicznej winna wam
jestem teraz opowieść o naszym stopowaniu po Turcji, ze szczególnym
uwzględnieniem Turcji Wschodniej. Tradycyjnie będzie notka polecająca
przewodniki i – przede wszystkim – literaturę piękną dotyczącą tego kraju.
Potem pojedziemy do starożytnego ormiańskiego miasta Ani, przespacerujemy się
po Dogubeyazit, gdzie przeciętny Turek nie pojawiłby się bez obstawy wojska,
skoczymy nad jezioro Van, gdzie spotkamy się z Banu, z którą porozmawiamy o
życiu kurdyjskich kobiet, a następnie zaliczymy małe zwiedzanie przy granicy z
Syrią. Tutaj jest skalne miasto Hasankeyf, które wkrótce zostanie pochłonięte
przez przepływający tędy Tygrys, tu jest zaglebie
chrześcijaństwa asyryjskiego, w pięknie położonym na wzgórzu Mardin zjemy
kolację, a jednocześnie zauważymy wybuchającą tuż za granicą bombę, a
następnego dnia w Midyat spotkamy się z brytyjskim dziennikarzem Reutersa i
odwiedzimy syryjski obóz dla uchodźców. Wreszcie zatrzymamy się na dwa dni w
Diyarbakir – istnej stolicy tureckiego Kurdystanu, gdzie poznamy jednego z
niewielu kurdyjskich hipisów, a w obrębie starówki będziemy się dziwować, że
tak niesamowite miasto wolne jest od wszelkich turystów. Wreszcie zaliczymy
zachód i wschód słońca na Nemrucie, odpoczniemy wśród kapadockich skał, gdzie
zaliczymy przelot balonem, a stamtąd dostaniemy się do jednego z moich
najukochańszych miast – Stambułu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz