czwartek, 27 marca 2014

ciekawostki



Byliście kiedyś w typowo backpackerskim miejscu? Takim gdzie większość turystów ma plecaki zamiast walizek, mężczyźni noszą dredy, kobiety szerokie indyjskie spodnie, a średnia wieku to 30 lat? W miejscu gdzie backpackerów jest znacznie więcej niż autochtonów i gdzie językiem oficjalnym jest angielski?
Takim miejscem jest Malezja (moje pierwsze zetknięcie się z tą kulturą), taka jest przede wszystkim Tajlandia z prawdziwą stolicą backpackingu – Bangkokiem. Taki jest też Stambuł, w którym będę za parę tygodni. Miejsca trochę za utartym szlakiem (to nie riwiera), trochę poza Zachodem (USA i Europę pozostawiamy na później), ale też poza wszelkim niebezpieczeństwem. Azja? Owszem ale Tajlandia, gdzie bez problemu zarezerwujesz autobus spod hostelu i zawiezie Cię on pod sam prom na wyspę, na której z kolei co 500 metrów wypożyczysz skuter.. Kraj islamski? Jasne, czemu nie, ale ograniczmy się do zachodniej Turcji, maksymalnie wykupmy wycieczkę do Kapadocji. Dalej to już tylko Irak i Syria, a na to trzeba być wariatem. Tacy są backpackersi. Jesteśmy dzicy, jesteśmy nieokiełznani, poznajemy świat na własną rękę, dumnie dzierżąc lonely Planet w ręku. Ale – nie mówcie nikomu – jeździmy tam, gdzie jeździ się łatwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz